Pożar mieszkania na Kurdwanowie. Policjanci pomagali w ewakuacji.
Poparzony mężczyzna, doszczętnie spalone mieszkanie, kilka lokali zadymionych i zalanych - to bilans strat po pożarze mieszkania na Kurdwanowie. Jako pierwsi na miejscu byli policjanci Oddziału Prewencji Policji w Krakowie, którzy pomogli w ewakuacji mieszkańców i udzielali pierwszej pomocy.
Około godziny 16, w trakcie patrolu osiedlowych ulic Kurdwanowa policjanci z I kompanii krakowskiego oddziału prewencji zauważyli gęsty, czarny dym, który wydobywał się z jednego z bloków przy ul. Wysłouchów.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że płonęło mieszkanie na trzecim piętrze czteropiętrowego bloku. Funkcjonariusze natychmiast wezwali posiłki, następnie odsunęli na bezpieczną odległość osoby postronne i weszli na klatkę schodową, aby zlokalizować źródło dymu i ewakuować mieszkańców. Policjanci piętro po pierze dobijali się do drzwi lokatorów, by jak najszybciej zaalarmować i wyprowadzić niczego niespodziewających się mieszkańców.
Na trzecim piętrze, wśród gęstego, gryzącego dymu w progu płonącego mieszkania dostrzegli sylwetkę mężczyzny. Mężczyzna był poparzony i słaniał się na nogach. Nie potrafił samodzielnie opuścić mieszkania. Przerażony i czarny od sadzy krzyczał, że w mieszkaniu prawdopodobnie została jego żona. Funkcjonariusze natychmiast wyprowadzili mieszkańca, którym zaopiekował się czekający na zewnątrz policjant, będący także ratownikiem medycznym. Do udzielania pomocy poszkodowanemu włączył się także strażak z przybyłego na miejsce zastępu Państwowej Straży Pożarnej. Strażacy wybiegli na górę i wyprowadzili także żonę poszkodowanego z płonącego mieszkania (66-letnia kobieta nie ucierpiała, bo schowała się na balkonie) i wraz z policjantami kontynuowali ewakuację lokatorów. Strażacy rozpoczęli także akcję gaszenia pożaru.
67-latek po udzieleniu pierwszej pomocy przedmedycznej, z licznymi poparzeniami, ale w stanie niezagrażającym życiu został przewieziony do najbliższego szpitala przez załogę pogotowia ratunkowego. 66-letnia kobieta na całe szczęście nie odniosła żadnych obrażeń zewnętrznych, nie zatruła się też tlenkiem węgla, czy gazami pożarowymi. Z jej relacji wynikało, że ogień pojawił się w pokoju męża i że mężczyzna prawdopodobnie odniósł obrażenia w trakcie próby samodzielnego ugaszenia zarzewia.
Policjanci wraz ze strażakami wyprowadzili łącznie 19 osób z tej klatki schodowej, a także zwierzęta domowe. Poza 67-latkiem nikt nie odniósł obrażeń. Część mieszkań zostało zadymionych, a część zalanych wodą w trakcie akcji gaśniczej.
Policjanci z komisariatu VI będą wyjaśniać przyczyny pożaru w trakcie prowadzonego dochodzenia.